Uważaj na doradcę, który...
Na co należy zwrócić uwagę, aby nasz doradca kredytowy nie okazał się naszą największą porażką? Nigdy nie mamy pewności, ale po pewnych cechach, czy sposobie rozmowy z doradcą możemy wysnuć poniższe wnioski.
Proponuje super ofertę z podejrzanie niskim oprocentowaniem
Banki nie udzielają kredytów za darmo. Nie ma super okazji – to tak jak z kupnem auta, jeżeli cena znacząco odbiega od średniej rynkowej to znaczy, że coś jest z autem nie tak. Podobnie jest w przypadku kredytów hipotecznych. Oczywiście zdarzają się promocje, w których banki potrafią zaoferować bardzo dobre warunki, ale często jest to powiązane na przykład ze skorzystaniem z dodatkowych produktów (ubezpieczeń, inwestycji itp.) – warto dokładnie zapytać doradcę o szczegóły i jeżeli pomimo to doradca w dalszym ciągu będzie proponował kredyt z podejrzanie niskim oprocentowaniem bez dodatkowych kosztów radzimy skonfrontować to z innymi propozycjami.
Tu też pomocne okazuje się nasze wieloletnie doświadczenie i śmiało możemy napisać: zdarzało nam się analizować wiele SUPER ofert, które klienci otrzymywali od innych doradców – niestety, albo były niekompletne (brakowało informacji o dodatkowych kosztach kredytu), albo też po prostu na rynku takie oferty nie istniały i doradca nie miał prawa oferować czegoś, co było dla danego klienta nieosiągalne.
Niestety niektórzy doradcy (na szczęście są to wyjątki) przygotowują symulację kredytu dla klienta wpisując w kalkulatorze kredytowym na przykład, że klient posiada duży wkład własny pomimo, że klient szuka kredytu finansującego 100% ceny zakupu nieruchomości. Ale dzięki takim zabiegom spada oprocentowanie kredytu, ponieważ niektóre banki proponują lepsze warunki dla osób, które posiadają znaczący wkład własny. Zasada jest prosta duży wkład własny – mniejsze ryzyko kredytowe – niższe oprocentowanie kredytu. Oczywiście nie jest to regułą w każdym banku. Poza tym czasami klienci dostają „najtańszą" ofertę, choć w danym banku nie kwalifikują się na kredyt w ogóle, np. nie mają zdolności kredytowej lub nie spełniają innych wymogów. Często klient decyduje się na taki kredyt i składa wniosek kredytowy. Doradca, a właściwie żeby być precyzyjnym „doradzacz", namawia klienta, aby na wszelki wypadek złożyć także wnioski do innych banków i później okazuje się, że jednak najtańszego kredytu nie będzie, bank odmówił i trzeba decydować się na dużo droższy kredyt, bo czasu na szukanie innego kredytu lub nawet innego doradcy już nie ma – zbliża się termin aktu notarialnego. Przykre, ale prawdziwe...
Nigdzie nie widzi żadnego problemu
Niezmiernie rzadko się zdarza, żeby sytuacja klienta, który ubiega się o kredyt hipoteczny była idealna i całkowicie wymarzona pod kontem procedur bankowych. Zazwyczaj jest jakieś małe „ale": zdolność kredytowa na tzw. styku, różnego rodzaju premie doliczane do pensji (banki nie wszystkie dodatki zaakceptują) rodzaj nieruchomości oraz jej wartość – gdzie bank może kręcić nosem, ilość dzieci, alimenty zaniżające zdolność kredytową, raty innych kredytów, terminowość spłaty wcześniejszych zobowiązań, BIK. Dużo wątpliwości pojawia się także u osób prowadzących działalność gospodarczą, które chcąc ograniczyć podatki wykazują niższe dochody firmy. Prawie zawsze jest jakiś drobiazg, który niekoniecznie „wpisuje" się w procedury bankowe.
Takich przykładów moglibyśmy wymienić dużo więcej. Dlatego też jeżeli doradca rozmawiając z klientem i analizując jego sytuację nie dostrzega nigdzie żadnego zagrożenia lub nie zwróci uwagi choćby na jeden aspekt, który może odbiegać od procedury bankowej i zagrozić przyznaniu kredytu, to albo jesteś wśród tych kilku procent „idealnych" klientów, albo właśnie trafiłeś na „doradzacza", a nie na doradcę kredytowego.
Naszym zdaniem, klient ubiegający się o kredyt hipoteczny zawsze powinien dokładnie być informowany o wszystkim, powinien znać wszystkie ewentualne zagrożenia i wiedzieć dokładnie na czym stoi. W końcu kupując mieszkanie często wpłaca się zadatek, który można stracić w przypadku, jeśli bank nie przyzna kredytu.
Wielokrotnie pomagaliśmy klientom w uzyskaniu kredytu hipotecznego, analizowaliśmy ich przypadki i kiedy zwracaliśmy im uwagę na możliwe zagrożenia lub rzeczy, które odbiegają od procedur bankowych i będą wymagały indywidualnej zgody banku, to klienci wykazywali zdziwienie i okazywało się, że byli już wcześniej u jakiegoś doradcy, który nigdzie nie dopatrzył się żadnego problemu, nawet najmniejszego.
Dlaczego w taki sposób działają niektórzy doradcy? Cóż, w naszej opinii są dwie możliwości. Jedni po prostu mają zbyt małe doświadczenie oraz wiedzę i rzeczywiście nie potrafią dostrzec ewentualnego problemu, który może mieć wpływ na przyznanie kredytu, a jeżeli są to drobiazgi to tym bardziej trudno je wyłapać. Druga grupa doradców, to osoby, która dostrzega możliwe zagrożenia, ale niekoniecznie informuje klientów: aby ich nie stresować, aby się nie wystraszyli, że coś może pójść nie tak i nie zaczęli szukać innego lepszego doradcy. W przypadku tego ostatniego argumentu niektórzy klienci są sami sobie winni, część z nich uważa (wiemy to również z naszego kilkunastoletniego doświadczenia), że jak doradca rzetelnie zwraca klientowi uwagę, na możliwe zagrożenia, to klient uważa, że doradca jest kiepski i szuka innego doradcy. Nic bardziej mylnego – jeżeli doradca zwraca uwagę na jakiś problem, warto go posłuchać – w końcu chodzi o Twoje pieniądze.
Obiecuje, że kredyt będzie przyznany
Dla nas takie zachowanie doradcy, który obiecuje kredyt, od razu dyskwalifikuję doradcę, jako osobę rzetelną i wiarygodną. A w sytuacji, kiedy doradca zapewnia klienta o kredycie hipotecznym nie widząc żadnych dokumentów już podczas pierwszej rozmowy jest nie do pomyślenia. Warto zapamiętać: doradca nie zasiada w komitecie kredytowym i nie podejmuje decyzji kredytowej! Dlatego też nie powinien obiecać czegoś, co zupełnie nie zależy od niego! Zwłaszcza w obecnych czasach, kiedy banki zaostrzyły procedury i wymagania wobec klientów doradca nie powinien obiecywać. Oczywiście doświadczony doradca kredytowy jest w stanie z dużym prawdopodobieństwem ocenić możliwości kredytowe kredytobiorcy, ale 100% pewności nigdy nie będzie.